2/01/2015

Rozdział 4 ,,Ja, pony,śmierdziel, drzewo"

Słońce zaczęła się przedzierać do mojego pokoju, otworzyłam oczy i ujrzałam Leona...No tak, został ze mną i pewnie zasnął. Po minucie zauważyłem że Leon otwiera swoje paczałki <3 Te jego szmaragdy,awwwww Kocham <3
-Hej-powiedziałam z uśmiechem
-Cześć, widzę że tu zasnąłem...
-Oj tam.
-Jak się spałooo......
-Doobrze, co tak przeciągasz?-ten tylko pokazał palcem na drzwi od mojego pokoju, były otwarte a w nich stali nasi przyjaciele
-Matko, święta, częstochowska! Chcecie bym zawału dostała?!
-Nie, ale słodko wyglądaliście jak spaliście-powiedziała Włoszka
-Czy to ładnie tak podglądać ludzi?-powiedział Leon
-Mówiłem im by tu nie szli, ale dziewczyny oczywiście zmusiły chłopaków i mnie jak sobie spaliśmy-mówił mój kuzyn
-Okej....
-Co się stało że tak w jednym łóżku wylądowaliście?!-zaczęła piszczeć Lu
-Po pierwsze nie wylądowaliśmy, po drugie miałam koszmar i Leon do mnie przyszedł po trzecie poprosiłam go by ze mną został dopóki zasnę, ale on też tu zasnął, a teraz gadać jak się dowiedzieliście!
-No więc tak, wstałam i chciałam iść się przebrać, ale zauważyłam że nie wzięłam kosmetyczki z domu i chciałam ci się zapytać czy byś mi pożyczyła kosmetyki bym se zrobiła make-up i jak weszłam zobaczyłam was pobiegłam po Lu, przyprowadziłam ją, pobiegłyśmy po dziewczyny i potem zaczęłyśmy budzić chłopaków no i tak jesteśmy-powiedziała Włoszka
-Aha, a teraz wynocha!-powiedziałam trochę głośniej, wstałam i zamknęłam im drzwi przed nosem
-Nieźle to urządzili
-Zgadzam się-powiedziałam
-Dobra ja też już idę
-Ok, powiedz im że się ogarnę i zrobię śniadanie
-Okej-powiedział szatyn i musnął mój polik. Ja tak jak powiedziałam poszłam się ogarnąć, wyglądałam tak (to po środku) po 10 minutach zeszłam do kuchni zrobić jajecznicę na pomidorach
-Czyżby to była jajecznica na pomidorach?-spytał Leon
-Zgadza się-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Po chwili przyszłą reszta
-Ładny zestaw Vell-powiedziała rudowłosa
-Dziękuję, twój też-Naprawdę, był genialny! Wyglądał on o taak. (3 zestaw z bluzą).
-Proszę oto śniadanie, mam nadzieję że wszyscy lubicie jajecznicę na pomidorach?
-Tak!-odpowiedzieli wszyscy równo.
-To zajadajcie.-powiedziałam i poszłam do salonu, oni byli w jadalni i tam jedli swoje śniadanie, po chwili podszedł do mnie szatyn
-A ty czemu nie jesz?
-Nie jestem głodna.
-Na pewno?
-Tak.-czy ja muszę kłamać?! Byłam cholernie głodna, ale dla mnie nie starczyło zrobiłam za mało, moją porcję oddałam Włochowi. Siedziałam tak 15 minut, aż podeszli do mnie Lu,Fran,Leon i Feder, przynieśli mi jedzenie!
-Dziękuję, ale nie musieliście...Mówiłam już Leon, że nie jestem głodna
-Nie kłam Vilu-powiedziała Fran i podała mi szklankę z sokiem pomarańczowym, Fede położył na stoliku przede mną talerz z kanapkami.
-Dziękuję.
-Nie to my dziękujemy, nam zrobiłaś śniadanie, a ty miałaś głodować, mamy nadzieję że będzie smakowało-powiedziała blondynka. Wzięłam kęsa kanapki i łyka soku-To jest prze pyszne, ale chciało wam się wyciskać sok z pomarańczy?
-Tak-powiedział szatyn-Kanapki robili chłopcy, ja z Lu robiłyśmy sok-Dobra, kogo pomysł na te kanapki? Leon czy Fede?
-Tym razem on-powiedział szatyn pokazując palcem na mojego kuzyna
-Kuzynku, od kiedy masz tak dobry gust?-powiedziałam z uśmiechem-Od kiedy pokazałaś mi jak robić pyszne kanapki-wtedy wszyscy wybuchliśmy śmiechem-Spróbujcie ich, są naprawdę pyszne
-Nie Vilu, są twoje-powiedziała Lu
-Ale ja ich wszystkich nie zjem-jak powiedziałam tak zrobili, wzięli po kawałku kanapek
-Nie no grzywa, wyszły ci wspaniale-powiedział szatyn.
-Jeszcze raz wam dziękuję, jesteście najlepszymi przyjaciółmi na świcie-powiedziałam i przytuliłam każdego z nich z osobna. Po skończonym posiłku, umyłam naczynia, a paczka czekała na mnie w salonie, gdy wróciłam zostałam powiadomiona-Vilu, ja i Naty musimy się już zbierać.
-Szkoda, w takim razie do zobaczenia-cmoknęłam ich policzki i poszli-A wy o której musicie iść?-zapytałam
-Ja nie mam wyznaczonej godziny, ale mam być na obiad.-powiedziała Ruda
-Ja też-powiedział tym razem Diego.
-A wy?
-Ja tam nie wiem-powiedział mój kuzyn
-Ja tyle ile pozwolisz-powiedział Leon
-My też-powiedziała blondynka wraz z Włoszką.
-Ok, a wy chłopcy?-zapytałam kierując pytanie do Andresa i Broudweya. Tak Andres tam był, przyszedł wieczorem.
-Ja w sumie muszę już iść-powiedział Andres-JA też- odezwał się chłopak z ciemną skórą
-Szkoda, pa-cmoknęłam ich poliki i poszli.
-Co robimy?-zapytał rudzielec-A co chcecie?-zapytałałam
-Może w ja?-zapytał Diego
-Okej-odpowiedzieli wszyscy (JA to gra polegająca na mówieniu słowa ,,ja". Ustalamy kolejkę, pierwsza osoba mówi ja, druga i tak dalej, mówimy tak w kółko aż ktoś się nie zaśmieje, jak ktoś wykona tą czynność, reszta graczy wymyśla mu przezwisko, tu dajmy np.wieloryb, wtedy ta osoba musi mówić ja wieloryb. Jeśli ta sama osoba zaśmieję się po raz kolejny, wymyślamy kolejne przezwisko np. drukarka, wtedy ta osoba musi mówić ja wieloryb drukarka).
-Dobra, Vilu zaczynasz.
-Ja-powiedziałam
C-Ja
Lu-Ja
Fe-Ja
Fr-Ja
L-Ja
D-Ja
V-Ja
C-Ja
[...]
Skończyło się na tym  że Fede ma: ja,pony, śmierdziel, drzewo.
Cami miała: ja,wiewióra,słoń, paluszki
Lu:ja, gwiazda,Patryk, ananas.
Fran:ja, popcorn, masło, szynka, chleb, ser
Diego: monitor, długopis, śmietnik, pluszak, what, ptak.
Ja i Leon jeszcze nic nie mieliśmy, graliśmy w tak zwanym ,,finale" gdzie dwie osoby mówią równo ja.
-Trzy, dwa jeden już!-krzyknęła blondynka
-JA!-powiedzieliśmy z LEonem równo na co wybuchliśmy śmiechem.
Dobiegła godzina 14, wszyscy już poszli oprócz Federa, Leona i Lu. Na obiad zamówiłam pizze, którą od razu zjedliśmy, strasznie grzało słońce, więc poszliśmy nad mój basen za domem, ja i Lu się opalałyśmy, a chłopacy pływali i się wygłupiali, miałam zamknięte oczy i okulary, więc nie wiedziałam że ktoś się zbliża, nagle zostałam oblana wiadrem wody, otworzyłam szybko oczy i zauważyłam że Lu też jest mokra. Chłopacy nam zrobili kawał, nie śmieszny kawał, w mgnieniu oka zaczęłam gonić Leon, a Lu Federa. Stało się tak że ja i Lu stałyśmy przy basenie, a chłopcy przy ogrodzeniu, wtedy nas lekko popchnęli i znalazłyśmy się we wodzie, ale wcześniej złapałam Leona za nadgarstek, a ten wleciał ze mną do basenu.
-Idiota!-powiedziałam, a chłopcy się śmiali.
-Oj Vilu ie obrażaj się, to miał być śmieszny żart!-powiedział z uśmiechem szatyn
-Jakoś nie wyszedł wam-mówiła  kiedy wyszłam z basenu. Wtedy LEon do mnie podbiegł-Oj No weź Vell, Ludmi9 jakoś się nie obraziła
-Ona nie, ja tak.
-No proszę! Chcieliśmy żebyście z nami popływały!
-Trzeba było poprosić!-wtedy Leon wziął mnie na ręce i wrzucił do basenu,a ten sam do niego wskoczył.
-Jesteś nienormalny Leon.
-Wiem i dlatego mnie lubisz.
-Może.
-Może?
-Może.
-Pożałujesz-powiedział i ochlapał mnie wodą, chlapaliśmy się tak przez jakiś czas puki nie przyszedł Fede i nas ochlapał, razem z Leon zaczęliśmy go chlapać, wtedy ja się zanurzyłam i pociągnęłam go za nogę, na co on się przewalił. Padliśmy wielkim śmiechem
-Uwielbiam was, naprawdę, gdyby nie wy moje życie byłoby nudne-powiedziałam to co czuję.
*Kilka dni później*
budził mnie mój tata
-Wszystkiego najlepszego Vilu, powiedział i dał mi prezent
-Dziękuję.-Tak właśnie dziś mam urodziny i kończę 17 lat.Otworzyłam prezent, a tam były dwie śliczne sukienki (pod śliczne jest jedna, pod sukienki jest druga)
-Są piękne, dziękuję.
-Nie ma za co, zejdź niedługo na śniadanie, dobrze?
-Dobrze.-poszłam do łazienki i ubrałam asymetryczną sukienkę do taty.Przyszła Angie, dostałam od niej śliczną sukienkę, naszyjnik, kolczyki oraz moje ulubione czekoladki. Zrobiłam jeszcze makijaż i do sukienki dobrałam te buty (te z flagą, bodajże 2) Ubrałam jeszcze biżuterię od Angie i zeszłam na śniadanie. Gdy skończyłam posiłek, poszłam się spakować, zadzwonił telefon
(rozmowa telefoniczna)
-Halo?
-Hej Vilu, przyjść po ciebie?
-Jasne, jak możesz.
-Ok, to będę tak za około 10 minut.
-Oki,pa
-Pa.
-Czyżby Leon zapomniał o moich urodzinach? Nie możliwe! Dobra idę jeszcze poprawić makijaż i zejdę na dół -myślałam na głos. Jak powiedziałam tak zrobiłam, po chwili czekałam już na Leona z moim genialnym plecakiem vintage (czarno biały). Czekałam na Leona, a ten po chwili się zjawił, nie zdziwił go mój ubiór, bo dobrze wie że lubię taki styl
-Ładnie wyglądasz.
-Dziękuję, idziemy?
-Tak.
Przez całą drogę gadaliśmy i się śmialiśmy, po wejściu do Studia, przywitały mnie dziewczyny i chwaliły mój strój, ale żadna nie złożyła mi życzeń. Po pierwszej lekcji z Beto, poszłam do szafki po nuty na lekcję Angie, przy szafkach spotkałam Fede
-Ciao Vilu.
-Ciao Fede.
-migliore
-grazie
- Affatto
(rozmowa po polsku
-Cześć Vilu
-Cześć Fede.
-Najlepszego.
-Dziękuję
-Nie ma za co. )
-Co taka przygnębiona?
-Nikt nie pamięta o moich urodzinach oprócz Ciebie, taty,Angie Olgi i Ramallo.
-Nawet Leon ?
-Yhym.
-A może szykują jakąś niespodziankę?
-Może, dobra ja już lecę na lekcję, Ciao Fede.
-Ciao.
Po lekcjach nie mogłam znaleźć nikogo z moich przyjaciół, więc udałam się do domu, otworzyłam drzwi,a tam szok!
-Niespodzianka!-krzyknęli wszyscy moi znajomi
-Aaaaaa! Dziękuję, grazie, Gracias, thank you!
-Ile jeszcze języków użyjesz?!-zaśmiała się Włoszka
-Tyle ile będzie potrzeba!-powiedziałam przez uśmiech. Każdego z osobna przytuliłam, zaczęłam płakać
-Vilu, co się stało?-zapytała Cami
-Nic, to łzy szczęścia, naprawdę dziękuję, myślałam że zapomnieliście!
-Nie da się zapomnieć!-powiedziała blondynka
-Cumpleaños feliz (Happy Birthday)
Cumpleaños feliz
Cumpleaños feliz
Te deseamos todos
Cumpleaños feliz
Po zaśpiewaniu piosenki przez moich przyjaciół, zdmuchnęłam świeczki, pokroiłam tort i podałam po kawałku każdemu, podczas jedzenia dużo gadaliśmy:
-Mmm, pyszne to ciasto, ale jedno mnie wciąż zastanawia, jak tu weszliście?
-Twój tata dał mi klucze.
-Wszystko jasne.
-Dobra Vilu, mamy prezenty dla ciebie-powiedział Diego.
-Co? Ale jak to, po co? Nie musieliście nic mi kupować.
-Ta jasne-powiedziała Nati.
Od Lu dostałam nowe buty, od Naty dostałam bluzę adidas, od Cami dostałam 2  spódniczki, od Fran dwie (ta ostatnia z ćwiekami) sukienki, Od Diego dostałam ramoneskę Sam jej na pewno nie kupił, pewnie Fran mu pomagała, od Fede dostałam płytę Indilii, mojej jednej z ulubionych piosenkarek oraz szminkę z mac która jest cholernie droga, od Brodweya dostałam słuchawki wraz z kapciami królikami, od Maxiegl dostałam własny mikrofon, a od Leona śliczną złotą bransoletkę z charmsami.
-Dziękuję bardzo za te prezenty, są po prostu genialne!
-Ale to nie wszystko-powiedział tajemniczo Maxi
-Co jeszcze? Chyba nie kupiliście mi szynszylę?!
-Nie tym razem-powiedziała Lu
-Leć na górę i się pakuj bo wyjeżdżamy na dwa tygodnie.-oznajmił Leon
-Gdzie?
-Zobaczysz.-powiedziała Cami.
-A mój tata wie?
-Tak.
-Chodź Vilu pomogę ci, my swoje walizki mamy w twoim garażu.
-Oki, ale kogo to był pomysł?
-Mój-powiedział cicho szatyn.
-Nie mogłeś powiedzieć wcześniej?! Teraz będziecie tu na mnie czekać...
-Dlatego idę z tobą.
*20 minut później*
-Vilu, kiedy zejdziesz?!
-Mówiłam, trzeba było powiedzieć wcześniej, teraz cierp!
-Ja walę...
-Zamknij się Verdas-krzyknęłam
Po kolejnych 15 minutach zeszłam z walizką i torbą
-Możemy już iść-powiedziałam podchodząc do Leona
-...
-Masz focha?!
-...
-To go miej.-powiedziałam i odeszłam wściekła i smutna. Poszliśmy do busu, schowałam w ,,bagażniku" walizkę i torbę, ze sobą do środka  wzięłam małą torebkę z telefonem, chusteczkami itp. Każdy siedział z kim chciał, ja musiałam siedzieć z Verdasem. Tak lubię go, właściwie to kocham, ale to on ma na mnie focha. Z takimi rozmyśleniami oczy mi się mrużyły
-Jest długa droga, możesz się przespać-powiedział szatyn obojętnie
-Okej-odpowiedziałam tak samo jak on. Jedyne co pamiętam to że po ,,dialogu" z Leonem po pięciu minutach zasnęłam.
*******************************************************************
Hejka! Rozdział miał być już wczoraj, ale się nie wyrobiłam, pisałam go nawet w nocy, ale udała mi się wstawić go dziś. Mam nadzieję że sie spodoba
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
/Tinistas


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze! To największa motywacja dla mnie :*