1/05/2015

Rozdział 2 ,,Nie, na misiowato!".

Violetta:
Gdy tak siedziałam i oglądałam telewizję w salonie wszedł Leon, zaniemówiłam...Dlaczego? Bo był bez koszulki, bardzo się speszyłam, nie dość że go kocham, nocuje u mnie i jeszcze łazi mi po domu bez koszulki! Zaraz nie wytrzymam i się na niego rzucę
-Ym....Leon, coś się stało?
-No właśnie tak...Bo no wiesz...
-Właśnie nie wiem czemu chodzisz bez koszulki....
-A co przeszkadza ci to? A może się wstydzisz?
(face palm ze strony Vilu)
-Nie Leon, nie WSTYDZĘ SIĘ,a ni mi to nie przeszkadza, ale zrozum że nie jesteśmy sami w tym domu, są tu inni chłopacy...
-Chłopakom nic się nie stanie.
-I dziewczyny! Zrozum, że są Naty,Lu,Cami i Fran! Teraz wytłumaczysz mi łaskawie czemu nie masz na sobie koszulki?!
-Tak, ale nie krzycz już na mnie, więc jak se siedziałem w wannie i sięgałem ręcznik to przez przypadek z tym ręcznikiem wziąłem moją koszulkę od pidżamy i se wpadła ona do wanny, no i jest mokra...
-Okej, jakoś zrozumiałam...Słuchaj, jak Fede tu przyjeżdża nocować, to często zostawia jakieś rzeczy, na pewno ma u góry jakieś t-shirty, a jesteście o takiej samej budowie, pójdę i się go zapytam czy możesz pożyczyć.
-Ok...-Gdy wstawałam z kanapy oczywiście musiało stać się coś okropnego, czasami myślę że los mnie nie lubi...Gdy zrobiłam pierwszy krok potknęłam się o podwinięty dywan i wpadłam na Leona, ta.... Ten mnie trzymał, a moje ręce wylądowały na jego torsie, to było dosyć krępujące mówić ładnie..A z resztą co tam, to było w chuj krępujące! Na moje nieszczęście dziewczyny schodziły po schodach, one mnie dobijają tymi swoimi myślami...
-Przepraszam cię Leon, tak bardzo...
-Nic się nie stało, ważne że się nie wyrąbałaś...
-Tak, dzięki...
-To ja idę do Fede...
-Okej idę z tobą...-Już ruszyliśmy, ale dziewczyny ,mnie pociągnęły za nadgarstek, tak mocno że updłam na kanapę
-Nie, dziewczyny, proszę bez żadnych głupich pytań, tu nic się nie wydarzyło.
-Ale my widziałyśmy Vilu....-powiedziała Nata
-No bo to było tak [...] Rozumiecie już?
-Aaaaa- powiedziały wszystkie
Leon:
Jak Vilu na mnie spadła i dziewczyny by nie przyszły to bym się nie powstrzymał, i bym ją pocałował... Z takimi rozmyśleniami szedłem do Fede, gdy byłem przed łazienką to go spotkałem
-Fede!
-Zamieniam się w słuch.
-Vilu mi mówiła że masz tu u nich jakieś rzeczy gdy przyjeżdżasz tu spać, mogę jeden t-shirt?
-Jasne, a po co?
-No bo jak widzisz jestem bez koszulki, bo mi wpadła do wanny.
-Okej... Rozumiem mi też nieraz się to zdarza, jest w pokoju gościnnym u górze, bo tam zawszę śpię.
-Dzięki stary.
-Nie ma za co, ale nie mów na mnie stary!
-Okej.
Gdy szedłem przez salon, zauważyłem Vilu z dziewczynami na kanapie, patrzyła na mnie swoim wzrokiem ,,Pomocy".
-Vilu, pomożesz mi?
-Jasne już idę, sorka dziewczyny.
Violetta:
Dziewczyny ciągle zadawały mi masę pytań chociaż wszystko im wytłumaczyłam, nagle zauważyłam Leona jak kierował się w stronę schodów, pewnie szedł po koszulkę Fede. Spojrzałam na niego moim słynnym wzrokiem typu ,,Pomocy"
-Vilu, pomożesz mi?
-Jasne już idę, sorka dziewczyny.-Gdy byliśmy w pokoju gościnnym powiedziałam:
-Boże, Leon ty zawsze mi ratujesz życie... Dziękuję
-Nie ma za co, teraz mi pomóż bo Fede dał mi zgodę, ale powiedział że t-shirt'ów nie ma w szafie...
-Tu są-powiedziałam do Leona wchodząc do jego oddzielnej łazienki.
-Okej dzięki-Leon wziął pierwszą lepszą koszulkę i ją założył.
-O wiele lepiej.
-Czyli ci to przeszkadzało?
-Leon, ty mi nigdy nie przeszkadzasz, chodź na dół.
Gdy byliśmy na dole pokazałam znajomym tarcze którą wykonałam, był to kawałek tektury w kształcie koła, w tym wbita strzałka, która była z plastiku, na tarczy napisane były pomysły, pierwsze co się wylosowała to nasza ulubiona gra czyli ,,butelka". Kręcił Fede, wypadło na Naty,
-Pytanie
-Hym....Co wolisz, wrócić do Hiszpanii i nigdy nas nie zobaczyć, czy zostanie tutaj ale spotkania sie z rodziną tylko w święta.
-To drugie bo tak jest, no wyjeżdżam do nich na wakacje, ale bez tego dałabym radę wytrzymać, ale bez was nie.
-Dobra Nati, nie rozczulaj już na, kręć-powiedział Włoch-Wypadło na Fran
-Chcę wyzwanie!
-Okej, mam pytanie, pada?
-TAk, a co?
-No Fran masz szczęście, teraz jak jesteś ubrana i już nic nie zakładasz, idź do sklepu i kup mi gumy do żucia.
-Okejka, przyjmuję wyzwanie, ale daj kasę.
-Trzymaj-Nata podała odpowiednią kwotę Włoszce, ta po pięciu minutach wróciła z gumą i cała mokra.
-Trzymaj..-powiedziała z ironią
-Dzięks, teraz kręcisz-wypadło na mnie, jak zawsze na moje nie szczęście, wiedziałam że jak wezmę wyzwanie to wymyśli coś z Leonem
-Chcę pytanie, bo wyzwanie to wymyślisz coś głupiego
-Okej, Wolałabyś zjeść dżdżownicę czy pocałować Leona?
-Uuuuuuuuuuuuu-buknęli wzyscy, nawet Leon...Co wydało się dziwne...
-TA, wiesz nie ciężko jest wybrać, między pocałunkiem przyjaciela a ohydnym robakiem....
-Czyli co wolisz?-zapytała czarnowłosa
-Ej, każdy się domyśla!
-Ale musisz to powiedzieć!
-Pocałować Leona, zadowolona?!
-Tak!-Fran podała mi butelkę, niestety znów zepsułam, wylosowałam Leona, a że byłam wkurzona grzecznie mówiąc to musiałam palnąć coś głupiego:
-Wyzwanie
-Wynoś się z tego domu!
-Co?!-krzyknął Fede
-Vilu ty tak na serio?!-zapytał Diego
-Nie, na misiowato!
-Chwila, Vilu co ty gadasz?!
-Nie Fede nie przejmuj się mną, bawcie się dalej-powiedział szatyn i poszedł na górę, gdy na wszystkich spojrzałam każdy patrzył się z taką miną ,,Co się przed chwilą stało?", dopiero teraz zrozumiałam co powiedziałam do Leona, to wszystko przez Francescę!
-Co ja powiedziałam!
-Vilu...
-Nie Fran, muszę z nim pogadać-gdy powiedziałam te słowa, był na dole Leon, już ubrany
-Leon!
-Co?
-Przepraszam, tak bardzo przepraszam, zostań, powiedziałam to bo się zdenerwowałam...To pod wpływem emocji...
-No nie wiem, Vilu, ty zawsze pod wpływem emocji mówisz prawdę...
-Wiem Leon, ale to nie miało być do ciebie tylko do Fran, ale w życiu nie chciałabym kogokolwiek z was z tond wyrzucić...Proszę
-Stary, nie daj się prosić, dziewczyna cię prosi! Gościu proszę cię, to twoja najlepsza przyjaciółka, błaga cię od dwóch minut, a ty nic, jesteś jakiś porąbany, czy u góry są kosmici którzy zrobili ci pranie mózgu?!
-Federico!-powiedziałam rozzłoszczona na mojego kuzyna.
-Nie on ma racje, najwyraźniej kosmici zrobili mi pranie mózgu, bo myślałem że jesteś moją przyjaciółką...
-Ał...-powiedziała Cami.
-Przestań rudzielcu, nie wtrącaj się w sprawy innych-krzyknął szatyn
-Nienawidzę cię Federico!-krzyknęłam i pobiegłam w piżamie za Leonem, wzięłam tylko kurtkę którą w czasie biegu założyłam, wsunęłam szybko moje baletki i wybiegłam z domu, teraz liczył się tylko Leon
-Leon!
-Czego chcesz?!-powiedział ze złością i agresją, strasznie się przeraziłam więc zrobiłam krok do tyłu
-Dlaczego tak powiedziałeś?
-Jak?!
-No że myślałeś że jestem twoją przyjaciółką...
-Nie Vilu, przepraszam, jestem takim idiotą!
-Tak jesteś!
-Chwila, co?!
-Jesteś strasznym idiotą i za to cię uwielbiam-ze łzami w oczach przytuliłam się do niego
-Mogę coś powiedzieć?
-Yhym
-Kocham cię....
-Co?!
-No kocham cię jak siostrę.
-A ja ciebie jak brata
-Ym, Vilu bo my tu gadu gadu,a ty jesteś w krótkich spodenkach, a jest zimno i pada deszcz, chodź bo się przeziębisz...
-Ale Leon mi tu jest dobrze, z tobą, w twoich ramionach i ...apsik!
-No widzisz już kichasz, już jesteś chora!
-Ale ja nie chcę iść...
-Vilu, marsz do domu!
-No plosę tatusiu!
-Do domu...
-Ale ja nigdzie nie idę!
-Jak dziecko...Vilu proszę cię...
-Nie Leon, to ja cię proszę, ja chcę zostać w ciebie wtulona, jak kol wiek dziwnie to brzmi...
-Okej rozumiem, w takim razie hops!-gdy chłopak wypowiedział te słowa przełożył mnie przez jedno ramię
-Puść mnie!-krzyczałam i waliłam go w plecy
-Mówisz?Ym...Nie dzięki-szedł tak ze mną do domu, szczęście przestało padać...
-Leon! Puść mnie!- krzyczałam przed drzwiami
-Mówiłem już nie...-mówił uparcie, otworzył drzwi od mojego domu, gdzie byli nasi przyjaciele, wszyscy się z nas śmiali. Leon położył swoją torbę w przedpokoju, a mnie nadal trzymał
-Leon, no proszę puść mnie już...
-Okej
-Dziękuję łaskawco.
-Ekhem!-odchrząknął szatyn, jak się na niego spojrzałam to podniósł brwi i zrobił wzrok typu ,,A nagroda to co?"
-Taaaa....Dziękuję królu!
-Ekhm!-odchrząknął drugi raz, tym razem jak na niego spojrzałam to pokazywał palcem swój różowy polik
-No jasne, faceci tylko na to liczą....-musnęłam wyznaczone miejsce
-Od razu lepiej-ja tylko po patrzyłam się na niego piorunującym wzrokiem i szturchnęłam jego ramie gdy usiedliśmy na podłodze obok naszych przyjaciół, ja się znów popatrzyłam na szatyna i znów go szturchnęłam w ramię, ale tym razem  o wiele mocniej, że zmienił pozycję ze siadu tureckiego na leżenie.
-No co?!-ja tylko kiwnęłam głową w stronę naszych przyjaciół z miną ,,Masz przechlapane".
-A no tak, zapomniałbym, słuchajcie, chciałbym was przeprosić za moje zachowanie, zachowałem cię jak ciota...
-Skończony ciota!-przerwała mu Lu
-Dziękuję, skończony ciota, ale wiedzcie że żałuję to co zrobiłem, Violi i wam, a szczególnie przeraszam ciebie Cami, ja...ja...
-Nie ma za co Leon, nie gniewam się na ciebie, wiem że powiedziałeś to pod wpływem emocji no i wiem że jak się wkurzysz to nie panujesz nad sobą i mówisz tego czego nie chcesz, naprawdę nie musisz mnie przepraszać.
-Nas też nie-powiedział Maxi-To Vilu należą się największe przeprosiny, bo najbardziej to ona została zraniona w tej kłótni.
-Ja wiem i Vilu ja....
-Zamknij się już dobra?
-Co?
-No bo, miałeś przepraszać tylko ich, ja ci już dawno wybaczyłam i nawet mi o tym nie wspominaj bo nie mam najmniejszej ochoty...
-Okej, ale i tak ci to jakoś wynagrodzę, tylko powiedz jak...
-Zrób tylko jedno.
-Co?
-Właściwie to tylko dwie rzeczy...
-Co takiego?
-1.Już nigdy się nie kłóćmy 2.przytul mnie, proszę
-Nawet mnie nie proś-wtedy szatyn objął mnie ramieniem, a ja się w niego wtuliłam, dziewczyny tylko się na nas gapiły ,,Jak oni słodko razem wyglądają", a chłopacy zżerali nam chipsy....
-Dobra to co robimy? Oglądamy jakiś horror, gramy w prawdę i fałsz, robimy zawody czy może gramy w twistera?
-Gramy w twistera- odpowiedzieli wszyscy jednoznacznie.
-Okej to ja idę po matę-poszłam do mojego pokoju po wcześniej wymienioną gre i po dwuch minutach byłam już na dole
-Okej, to ja będę kręcić
-O nie ty idziesz grać!
-To kto będzie kręcić?
-Ja.
-Nie Leon, proszę cię...
-Ej, Leon, Vilu zróbmy tak, będzie kilka rund, teraz nech kręci Vilu, a w drugiej Leon, w trzeciej ja, a kto chce w czwartej?-zapytał mój kuzyn
-Ja!-powiedział Broudway.
-Okej, chodźcie, Vilu kręć.
-Ok, Lu, prawą nogę na zielony, Maxi[...]
-Jej, wygrałam!-pisnęła Fran  po czwartej i ostatniej rundzie.
-Gratki Fran, co teraz zawody, prawda czy Fałsz, horror?
-Prawda i Fałsz-powiedzieli wszyscy.
Okej, Fran, wygrałaś czwartą rundę, zaczynasz.
-Okej, ale Vilu przynieś laptopa i te kabelki co wykrywają cy to naprawdę prawda.
-Jakie kabelki?
-No wiesz Diego, mój tata kupił mi kiedyś takie kabelki, mam ich chyba z 20, przyczepia się je do ręki i one pikają, jeśli jest cicho i nie ma żadnego pikania znaczy że prawdę ktoś powiedział, a jeśli ktoś kłamie, słychać taką trąbkę, chodźcie dziewczyny, pomożecie mi.
-Dobra słuchajcie, proszę was bez żadnych pytań czy podoba mi się Leon itp. nie chcę by się dowiedział  taki sposób.
-Okej.-powiedziały wszystkie
Leon:
Dobra chłopaki, nie ma przez chwilę dziewczyn, proszę was bez żadnych pytań czy Vilu mi się podoba, okej?
-No dobra-odpowiedzieli chłopacy
-A no i Vilu też się nie pytajcie czy ja się jej podobam,ok? Bo to będzie głupie...Ona może się połapać że ja w niej się zabujałem, a no i jeśli będzie cicho a ona powie nie, to moje życie będzie zniszczone, bo mam nadzieję że ona do mnie też coś czuje, jasne?
-Tak jest kapitanie!
Violetta:
-A, dziewczyny, nie pytajcie się Leona czy ja mu się podobam, nie chcę stracić nadziei, jasne?
-Jasne!-Wtedy podałam dziewczyną kilka pudełek, w jednym były, kabelki, w drugim instrukcja jak się w to gra, trzecie z mikrofonami, czwarte z takim pilotem, którym się wszystko ustawia, ja wzięłam laptopa.
-Już jesteśmy, trzymajcie i sobie to poprzypinajcie do ręki, a mikrofony do koszulek
-Okej, szefowo!-powiedzieli wszyscy równo, ja z dziewczynami zrobiłyśmy tak samo, po pięciu minutach mogliśmy zaczynać grę
-Okej Fran zaczynaj.
-Oki, Leon czy to prawda że podoba ci się jakaś dziewczyna?-myślałam że zabiję Francescę.
-Prawda...-chwilę odczekaliśmy i cisza
-Okej, Maxi czy to prawda że miałeś 12 dziewczyn w życiu przed Nati?
-Prawda-poczekaliśmy chwilę i usłyszeliśmy trąbkę-Kłamiesz Maxi, to jak było naprawdę?
-Przecież on przede mną  nie miał dziewczyny chłopaki!
-Mniejsza z tym, teraz ty Maxi.
-Okej, Vilu czy to prawda że znasz największa tajemnicę Leona?
-Wydaję mi się że prawda-poczekaliśmy i znów usłyszeliśmy trąbkę
-No Leon powiedz co ukrywasz przed Violettą!-powiedział Maxi
-Tyle że to nie chodzi o to!
-Nie Leon, Maxi ma rację o co chodzi, przecież mówiłeś mi że wiem wszystko, że nic przede mną nie ukrywasz, ja przed tobą nie mam tajemnic...
-Powiem ci później, okej? Ale nie przy wszystkich...
-Niech ci będzie...
-Okej, Diego, czy to prawda że kiedyś kochałeś się potajemnie w Jenny?
-Prawda...-poczekaliśmy i była prawda.
-Okej, Vilu czy to prawda że się zakochałaś w jakimś chłopaku?
]-Tak, ale czemu zrzynasz to pytanie od Fran to nie wiem... -poczekaliśmy i prawda
-Oki, Fede czy to prawda że dla Lu poświęcił byś nawet życie?
-Prawda-poczekaliśmy i prawda
-Vilu, czy to prawda że zakochałaś się w Leonie?
-....-nie mogłam nic powiedzieć, wstydziłam się i to strasznie, z tego co widziałam to Leon też był trochę zawstydzony no i zły
-Federico! Vilu nie musisz odpowiadać na to pytanie, jeśli nie chcesz-powiedział szatyn lecz ja nadal nic nie mówiłam,szczęście miałam ten pilot plecami, wyłączyłam na chwilę te kabelki
-Nie Leon odpowiem, fałsz, Leon to tylko mój przyjaciel nic więcej Fede.-poczekaliśmy i cisza, po chwili gdy byłam pewna że laptop nie zatrąbi włączyłam pilotem nasze kabelki
-Okej, nie wiem jak wy, ale myślę że może zrobimy te zawody co?-zapytałam
_______________________________________________________
Hejka! Oto 2 rozdzialik, mała kłótnia Leona i Violi, tajemnica szatynki prawie się wydała, ale była sprytniejsza! Jak się wam podoba rozdział? Pisałam go od 16, więc wiecie, wiem jest straszniedługi, napiszcie mi czy takie mogą być
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ/Tinistas

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze! To największa motywacja dla mnie :*