8/29/2015

Rozdział 23?

Słuchajcie....
Wiem zawaliłam sprawę.
Ale nie mam, ani nie miałam weny teraz na to opowiadanie.
I teraz ostrzegam:
Rozdział totalnie zawaliłam!
Czytacie na własną odpowiedzialność!

*Około godziny 15*
-Co chcesz skarbie?-zapytała blond włosa dziewczyna
-Darling, potrzebuję twojej pomocy!
-Mów!
-Kod 037! Idę na randkę!
-Nie wierzę! I tak późno mówisz!? Nie zdążymy cię przygotować!
-Ale jak to?! Przecież są 3 godziny!
-No właśnie, szybko!-powiedziała i mnie pociągnęła do pomieszczenia, którym jest mój pokój.
-Dobra od czego zaczynamy?!
-No nie wiem-odpowiedziałam zmieszana.
-Poczekaj, zadzwonię może po dziewczyny, co?!
-Okay, to ja idę wziąć prysznic!-Weszłam do kabiny prysznicowej. Ciało umyłam truskawkowym żelem pod prysznic, a włosy czekoladowym szamponem. Wytarłam się w biały ręcznik, a włosy zawinęłam w tak zwany turban. W szlafroku wyszłam do mojego pokoju. Na łóżku czekały już moje przyjaciółki.
-Wow! Ale wy szybkie jesteście!
-Wiesz, jak masz randkę ze swoim księciem z bajki, o którym marzyłaś dłuuugo, to trzeba.-powiedziała Cami.-A tak poza tym to okey?-zapytała
-Tak jasne. To co, zaczynamy?-zapytałam.
-Tak-pisnęły wszystkie.
-Dobra, ty Cami robisz Vilu makijaż, ty Naty włosy. Ja i Fran wybierzemy kilka stroi!-krzyknęła zdenerwowana Lu i wszystkie zabrały się do roboty.
-Cami! Ten makijaż jest za ostry jak na jej pierwszą randkę z Leonem!-powiedziała Włoszka.
-Masz rację Fran!-powiedziała ruda i wzięła do ręki płatek kosmetyczny z płynem do zmywania makijażu.
-Dobra, my mamy wybrane 4 zestawy!
-A ja za moment skończę fryzurę-powiedziała Hiszpanka.
-A ty Cami?-zapytała blondynka
-Błyszczyk i gotowe.
-Dobra, pokazujcie ją nam-powiedziała Francesca, a dziewczyny przekręciły krzesło w ich stronę.
-Wow! Wyglądasz przepięknie!-powiedziała blondynka.
-Mogę się zobaczyć?
-Nie! Dopiero pod koniec-powiedziała Naty.
-Dobra teraz, ja i Fran wybrałyśmy ci cztery stroje, dziewczyny będą oceniać, a ja ci pomogę.-powiedziała Lu i poszłyśmy w stronę garderoby.
-Nie-odpowiedziały jednogłośnie.
-To też nie to-powiedziała Cami.
-No już lepiej, pokaż jeszcze ostatnią-powiedziała Naty.
-To też jest ładne. Te dwie ostatnie są najlepsze.-powiedziała Fran.
-Lu decyduj-powiedziałam.
-Ym...To.-powiedziała gdy miałam na sobie ostatni strój.
-Dzięki dziewczyny. Która jest?
-17:04. Posiedzimy jeszcze trochę z tobą-powiedziała Naty, a ja odpowiedziałam tylko uśmiechem
-Co się stało?-zapytała Włoszka.
-Strasznie się denerwuję. A co jeśli pójdzie coś nie tak? Jeśli coś powiem źle, albo Leon...-chcaiłąm dokończyć, ale Cami mi przerwała.
-Oj Vilu. Po prostu jesteś zakochana, dlatego. Boisz się, że jeżeli coś źle zrobisz to wasza miłość zniknie?-zapytała.
-Tak.
-Violetta, posłuchaj no. W miłości oto nie chodzi. Leon cię kocha i nawet jeśli coś źle powiesz to na pewno on to zrozumie. Przecież w związku nie może być idealnie, bo wtedy on nie ma sensu. Jeśli coś źle powiesz to Leon ci wybaczy. Albo nawet nie zwróci na to uwagi, kochana.
-Dzięki Cami-powiedziałam i ją przytuliłam. Potem zaczęłyśmy gadać o klepach, ubraniach i jakiś pierdołach.
-Dziewczyny, jest 17: 40. Czas by Vilu się zobaczyła-powiedziała Lu. Dziewczyny weszły pierwsze do garderoby.
-Wow! Wyglądam... Świetnie!-mówiłam prawdę. Strasznie mi się podobało. Tak wyglądał mój makijaż:
A tak włosy:
-Dobra, my już lecimy kochana! Trzymaj się-powiedziała Lu i ucałowałam wszystkie w poliki
-Jeszcze raz dziękuję wam, pa!-powiedziałam, a dziewczyny wyszły. -Za piętnaście szósta-pomyślałam. Usiadłam do toaletki, musiałam poprawić usta, bo od czasu gdy Cami wykonała mi make-up, usta mi się zmazały. Nałożyłam delikatną, jasno-różową szminkę firmy Mac, a na to bezbarwny błyszczyk z firmy Miss sporty. Popsikałam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami od Diora, zabrałam z łóżka, wcześniej przygotowaną torebkę i wyszłam z domu.
*Dom Leona*
-Dzień dobry.-powiedziałam.
-Witaj, Violu! Ty pewnie do Leona. Wyglądasz naprawdę zjawiskowo-powiedziała mama Leona
-Leona nie ma w domu, kazał mi dać ci tą kopertę i tego anemona. 
-Dziękuję-powiedziałam trochę zaskoczona. Gdy pożegnałam się z Panią Verdas, otworzyłam kopertę.
Cześć kochanie!
Mam nadzieję, że jesteś dobra w skojarzenia.
Dostaniesz 6 kopert.
W każdej będzie napisana zagadka, którą musisz rozwiązać.
Wtedy mnie znajdziesz.
Oto pierwsza:
Najlepsza kawa w mieście, wszyscy tam byli. 
Spotykasz się tam ze znajomymi.
Buziaki, Leon.
-Co on wymyślił?-pomyślałam
-Najlepsze kawa w mieście....Wszyscy tam byli... Albo ,,Bueno Cafe" albo ,,Te amo Cafe". Spotykasz się tam ze znajomymi...,,Bueno Cafe"!-pomyślałam i ruszyłam w stronę kawiarni.
*Około 10 minut później*
-Cześć David! (czyt. Dejwid)
-Witaj Violu-powiedział mężczyzna w wieku około 30 lat.
-Trzymaj wiadomość i życzę udanej randki z Leonem-powiedział z uśmiechem.
-Dziękuję, pa!-powiedziałam i wyszłam przed budynek, usiadłam na ławce i odczytałam wiadomość:
No gratuluję kochanie!
Masz już drugą kopertę, zostało już tylko 4!
Oto zagadka:
Na górze róże, na dole fiołki.
Tam spotkaliśmy się po raz pierwszy.
-Park przy Studio-pomyślałam i tam ruszyłam. Po jakiś 5 minutach drogi zastałam tam Diego.
-Hej-powiedział chłopak
-Cześć. Powiedz mi tylko jedną rzecz.
-Co?
-Leon oszalał, nie?
-No, może trochę. Trzymaj i miłej randki.-powiedział Hiszpan podając mi kopertę i odszedł. Usiadłam na ławce na której siedział Diego i przeczytałam treść:
Brawo!
Już tylko trzy koperty!
Zagadka:
Muzyka jest w Tobie.
To twoja pasja.
Gdzie uczysz się grać na pianinie?
-Studio.-ruszyłam w wyznaczone miejsce. To niesamowite co Leon robi. Pierwsza randka, a on wyczynia takie cuda. Mam idealnego chłopaka. Kocham Leona i nie wyobrażam sobie żyć bez niego. Bez jego uśmiechu, tych dołeczków, włosów codziennie podniesionych na trochę żelu lub lakieru. Beż jego miłych, ciepłych słów, bez jego przytulasów czy pocałunków. Po prostu bez jego miłości do mnie. Zanim się zorientowałam byłam już pod Studio. Zauważyłam stojącego tam Maxiego.
-Hej.-powiedziałam z uśmiechem
-Cześć. Trzymaj.
-Dzięki-powiedziałam odbierając od niego wiadomość od Leona i usiadłam na ławce by trochę odpocząć. Jednak podeszłam do automatu i z torebki wyjęłam monetę. Po chwili zimna przezroczysta ciecz, sprawiała w moich ustach niesamowite uczucie. Ponownie usiadłam na tej samej ławce i przeczytałam wiadomość
No, no, no!
Widzę, że mam mądrą dziewczynę.
Zostały dwie koperty.
Zagadka:
Gdzie zachód słońca,
gdzie szumi morze.
Tam i ostatnią,
kopertę znajdziesz.
-Serio Leoś? To jest banalne. Plaża.-pomyślałam i ruszyłam w kierunku morza. Tam zobaczyłam Federico.
-Hej.
-Hej siostra, Zanim przeczytasz. Musisz stać twarzą do mnie.
-Dobrze-powiedziałam z uśmiechem odklejając piątą kopertę.

No widzisz, za chwilę mnie znajdziesz.
Zagadka:
Nie możesz iść prosto.
Nie możesz iść w lewo i w prawo. 
-Wiesz Feduś co ci powiem? Leon wymyśla banalne zagadki.
-To idź go szukaj. Udanej randki wam życzę.
-Jak nam?-powiedziałam i się odwróciłam. Tam zobaczyłam szatyna, na którego się od razu rzuciłam.
-Dzięki stary-powiedział mój chłopak, a Włoch odszedł.
-Jesteś nienormalny.
-Dlaczego?
-Robisz coś takiego?! Nawet nie wiesz ile musiałam się nachodzić! Następnym razem chcę cię zastać w domu, a nie wykonywać zagadki, które i tak były banalne.-powiedział tuląc się do niego.
-Przepraszam-powiedział.
-Dostanę nagrodę?
-Randka ci nie starczy?-zapytał z lubieżnym uśmiechem.
-Ale ja się tyle nachodziłam-powiedziałam jak małe dziecko. Leon pokręcił tylko głową i mnie namiętnie pocałował. Bez chwili zawahania oddałam pocałunek.
-Kocham cię-powiedziałam gdy się od siebie oderwaliśmy.
-Ja ciebie też, poza tym ślicznie wyglądasz.-odpowiedział.-Poczekaj.
-Dziękuję, coś się stało?-zapytałam
-Nie.-odpowiedział i wziął mnie na ręce.
-Zamknij oczy powiedział gdy mnie już postawił na ziemi. Czułam, że nie jesteśmy już na piasku.
-Możesz otworzyć-powiedział. Oniemiałam gdy wykonałam jego prośbę.

(wyobraźcie sobie że jest to na molo)



-Ty to przygotowałeś?-zapytałam nie dowierzając
-A widzisz tu kogoś innego?
-Nie wierzę!Ile ty w to pracy włożyłeś! Zdążyłeś to wszystko zrobić dziś?
-Tak. Poza tym-powiedział i podszedł do stolika-Proszę.-wręczył mi ostatnią kopertę.
Jaki jest twój ulubiony kwiat?
Odpowiedz głośno.
-Anemony. Przecież wiesz.
-Spójrz tam-powiedział i wskazał palcem. 
-Nie wierzę! Jesteś najlepszym chłopakiem pod słońcem-powiedziałam i rzuciłam się mu na szyje. Na piasku z płatków anemonów było ułożone serce.
-A to dla ciebie-powiedział i wręczył mi bukiet anemonów.
-Dziękuję-powiedziałam i musnęłam jego polik.
-Usiądziemy?-zapytał, na co ja kiwnęłam twierdząco głową.
*Około półtora godziny później*
-Leoś, dziękuję za to. Naprawdę. Ta randka była niesamowita. Najlepsza w moim życiu!
-Moja też-powiedział z uśmiechem.
-Kocham.
-Też-odpowiedział, a mi krew podpłynęła do policzków. Nie miałam zamiaru ich ukrywać. Niech Leon wie jak na mnie działa.
-Ładnie się rumienisz.-nie wiedziałam co powiedzieć, więc jeszcze mocniej się przytuliłam do chłopaka mojego życia.
-Przyjść jutro po ciebie?-zapytał.
-Jasne, ale pójdzie z nami Fran, okay? Obiecałam jej.
-Jasne. Myślałem, że pójdziesz z Luśką.
-A jak mam z nią iść, skoro jest przyklejona do Fede jak na superglue.
-Czyli tak jak ty do mnie?-zapytał ze śmiechem.
-Hey!-krzyknęłam odrywając się-Jak nie chcesz to nie-powiedziałam udając obrażoną. Robiło się późno i mimo wszystko zaczęło się mi robić zimno. Na moich rękach zauważyłam gęsią skórkę, założyłam ręce na piersi.
-Chodź tu bo zmarzniesz-powiedział wyciągając do mnie rękę.
-Nie chcesz bym się do ciebie kleiła to nie będę.
-A kto powiedział że ja nie chcę? Chcę i to bardzo, poza tym marzniesz.-powiedział, ale ja nic nie zrobiłam. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Poczułam na moich ramionach ciepło. Po chwili zorientowałam się, że mam na sobie marynarkę Leona. Chłopak do mnie podszedł i do siebie przytulił
-Nie obrażaj się na mnie-szepnął.
-Nie obrażam się-powiedziałam i przycisnęłam się mocniej do meksykanina.
-Jak chcesz możemy już wracać.
-Nie chcę. Już mi ciepło-powiedziałam.-Usiądziemy na ławce?
-Jasne-zgodził się chłopak i poprowadził nas na ławkę przy jeziorku pod drzewem.
-Leon, te liście. One są czerwone.
-To czerwone drzewo, nieopodal jest ich więcej.-powiedział i usiedliśmy na ławce. Na ławce położyłam również moje nogi, które zgięłam.
-To będzie tylko i wyłącznie nasza ławka-powiedział, a z kieszeni wyjął scyzoryk. Na oparciu ławki wyrył coś niesamowitego. Napis Leonetta w serduszku. Przejechałam po tym palcem. Po raz kolejny tego dnia na moich ustach widniały usta Leona (<3)

*************************************************
Hey! Tak wiem...
Dawno nic nie było, ale nie miałam za bardzo weny, ani też czasu na opa.
Ale dziś jest i postaram się, jak tylko będę miała chwilę czasu, pisać jako wersje robocze,
by potem dodawać.
Ogólnie napisałabym trochę dłuższe, ale wychodzę, także no....Do next
NEXT= 2 KOMENTARZE!
#Tinistas

3 komentarze:

  1. JEJ! Jestem pierwsza!
    To było boskie!
    Czekam na następny! Mam nadzieję, że będzie.
    Zapraszam też do mnie:)
    Pozdrawiam, Zuza Ł

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarze! To największa motywacja dla mnie :*